Jeszcze nie tak dawno gdy kaplicy pogrzebiowej w Zręcinie nie wybudowano, było zwyczajem, gdy zmarł ktoś powszechnie szanowany, lubiany poprostu dobry człowiek, to pomimo, iż rodzina zamawiała karawan wcześniej konny później już samochod to sąsiedzi, znajomi nieśli na ramionach trumnę ze zmarłym od samego domu, aż do kościoła i później na cmentarz. Był to jakby najwyższy hołd składany zmarłej osobie przez mieszkańców naszej parafii.
Tak było i w 1882 roku. "Około godz. 4 po południu ruszył żałobny pochód ku przeszło pół mili odległemu kościołowi parafialnemu w Zręcinie. Trumnę w wieńce strojną nieśli, pomimo błota, wichru i deszczu, przez całą drogę na barkach okoliczni obywatele, urzędnicy i mieszczanie z Krosna, górnicy z destylarni w Chorkówce i kopalni ropy w Bóbrce, strażacy i włościanie — przed nią liczne duchowieństwo Już się zmierzchało, gdy ustawiono zwłoki w kościele, — a po skończonych ceremonjach kościelnych, rozeszli się żałobnicy, aby na drugi dzień znowu powrócić i ostatnią posługę zmarłemu oddać. W dzień pogrzebu jakby niebo sprzyjało oddaniu czci zmarłemu, ściągnął mróz wczorajsze błoto, a słońce najmniejszą nie ćmione chmurką, spokojnie płynęło po lazurowem przestworzu...

J.S. |