OSTATNI ŚWIADKOWIE WRZEŚNIA 1939 ROKU - DRAMATYCZNYCH DNI KLĘSKI I CHWAŁY
Dom Ludowy w Zręcinie zdjęcie wykonane w 1939 roku, tuż przed wykroczeniem wojsk niemieckich, które w tych murach stacjonowały.
To było bardzo ciepłe lato. Żar lał się z nieba. Na rzekach- Jasiołce i Boberce był bardzo niski stan wód. Wieczorami, dzieci i młodzież, oblegały dołki na rzece, gdzie można było popływać. W dzień natomiast pracowały w polu przy żniwach.
W ostatnich dniach sierpnia ogłoszono powszechną mobilizację. Ogłoszenia zawisły na drzwiach sklepów, również w Zręcinie. Wtedy to młodzi chłopcy, na rowerach, wyjeżdżali na wschód Polski, na tzw. uciekinierkę, przed zbliżającą się wojną. Rezerwiści zostawiali swoje zajęcia, żegnali się z rodzinami, znajomymi, sąsiadami i wyjeżdżali do jednostek, w przekonaniu, że to tylko ćwiczenia. W szkole powszechnej odbywały się szkolenia medyczne z udzielania pierwszej pomocy, uczono zabezpieczania okien, poprzez przyklejanie pasków papieru na szybach, czy kopania schronów na wypadek bombardowania. Starsi mieszkańcy gromadzili się wieczorami w domach, w których były odbiorniki radiowe. Nasłuchiwali wiadomości o zbliżającej się wojnie z Niemcami. Natomiast dzieci i młodzież czekała na nowy rok szkolny.
.............................................................
1 września, jak co dzień, skoro świt, przed pójściem do szkoły, Jan pasł krowy na Wierzchowinie na Przylaskach. Około godziny 7:00 zobaczył wraz z innymi dziećmi, które również pasły krowy, od strony Jedlicza, w kierunku Krosna samoloty, których naliczyli ponad 20. Było słychać ich warkot. Leciały one bardzo nisko. Nadleciały nad lotnisko. Po chwili uniosły się wielkie kłęby dymu i widać było ogień. Wtedy to ktoś ze starszych przybiegł na pastwisko i krzyknął, by zaganiać krowy do domów.
Tego dnia Jan nie poszedł do szkoły, ale niektóre dzieci wybrały się tam i z ich opowiadań dowiedział się, że pani dyrektor stała przed budynkiem szkoły i nakazywała dzieciom wracać do domów. Mówiła, że wybuchła wojna i szkoła jest zamknięta.
W tym samym dniu, przed południem, znowu nadleciały samoloty, które zbombardowały lotnisko. Widać było znów ogromne kłęby dymu – to palił się zakład Wudeta.
Jan Skiba (ul. Przylaski, ur. w 19.)26r
.............................................................
Zofia Korzeniowska, 8 września 1939 roku miała 9 lat, w tym dniu, jak wspomina nie poszła do szkoły. Ojciec, Józef Korzeniowski, zaprowadził ją do dziadków, którzy mieszkali na Przylaskach. Z góry Przylaskiej widziała jak od strony Chorkówki do Zręcina poruszała się kolumna niemieckich żołnierzy. Cała kolumna była doskonale widoczna bo była oświetlona, jak teraz wiemy, prawdopodobnie lampami naftowymi bądź lampionami, w których źródłem światła były świece, a takie lampiony były na wyposażeniu wojsk niemieckich.
Zofia Korzeniowska (ul. Szkolna, ur. w 1930)
.............................................................
7 września w godzinach popołudniowych, od Dukli przez Zręcin przemieszczała się niemiecka kolumna samochodowo-motocyklowa o długości około 50 metrów. Był to zwiad I Dywizji Górskiej w celu rozpoznania przedpola Krosna od strony lotniska. Późnym wieczorem kolumna ta powracała przez Zręcin. Nieoczekiwanie za mostem na ulicy Łukasiewicza doszło do spotkania z małym oddziałem polskim. Przemieszczali się oni trzema wozami taborowymi z kuchnią polową a pozostali żołnierze Szlo piechotą w małym grupkach, którzy pod osłoną nocy przedzierali się prawdopodobnie z okolic Nowego Żmigrodu przez Zręcin do Krosna. Był to oddział z II Brygady Górskiej. Po zorientowaniu się obu stron w sytuacji, wywiązała się walka. Ostrzał trwał kilkanaście minut. Polscy żołnierze wycofali się w zarośla rzeki Jasiołki, kierując się w stronę Żarnowca, docierając do lasu w okolicy Przylasek, gdzie się rozbrajali i przebierali w cywilne ubrania. Broń i umundurowanie zakopali w lesie. W październiku 1939r. Kazimierz Klatka z Żarnowca odkopał mundury w lesie i przewiózł je do domu, gdzie przeszył i odsprzedał miejscowej ludności.
Przerażenie ludzie z domów, które znajdowały się w pobliżu potyczki polsko-niemieckiej, chowali się do piwnic, okna zakrywali pierzynami i przez całą noc nie wychodzili z domów. Nazajutrz na ulicy Nadbrzeżnej były porozrzucane części umundurowania oraz wyposażenia polskich żołnierzy. Rozbita była także kuchnia polowa na drewnianych kołach, która znajdowała się w rowie nieopodal mostu. Polacy prawdopodobnie wyszli bez strat. Natomiast strona niemiecka nie podawała o stratach.
S. Guzik, T. Laba, M. Kisiołek, F. Krzywda
.............................................................
8 września 1939 r., przed południem, rozniosła się wiadomość, że idą Niemcy. Dzieci z pobliskich domów, mieszkające przy ulicach Łukasiewicza i Parkowej, wybiegały do mostków i wypatrywały maszerujące, niekończące się kolumny niemieckich żołnierzy. Okoliczne studnie były oblegane przez spragnionych żołnierzy. Właściciele nie nadążali wyciągać dla nich wiaderkami wody. Pod wieczór jedna z kompanii rozłożyła się na nocleg przy nieukończonym jeszcze domu ludowym (do 1939r. postawione były ściany bez płyty). Z sąsiednich domów gospodarze znosili słomę, na której rozkładali się do spania żołnierze. Czterech oficerów zakwaterowało się na noclegu w domu Władysława Stojaka (przy ul. Parkowej). Rano, gdy dzieci się obudziły, Niemców już nie było - pomaszerowali do Krosna.
Nowe wspomnienia Lucyny Stojak (ur. 1932r., zamieszkała przy ul. Parkowej) i Genowefy Wajs (ur. 1934r., zamieszkała przy ul. Parkowej).
.............................................................
Po południu, 8 września 1939r., grupa około 20 żołnierzy, przechodziła z Żeglec – Debrzy, przez Przylaski, do lasu. Na drugi dzień rano, na pastwisku pod lasem, od strony Długiego, żołnierze rozbroili się, pozostawiając mundury, pasy z ładownicami, maski przeciwgazowe, hełmy, granaty. Wszystko to było porozrzucane po całej łące. Kolejnego dnia dzieci odkryły to miejsce i bawiły się tam. Znalazły jeszcze zegarek i portfel. Pasy i ładownice rzucały do dziupli w pobliskich wierzbach. Dzieci wracały do tego miejsca przez następne dwa dni, nie mówiąc o tym odkryciu rodzicom. Po tym czasie, kiedy przyszły znów, nie zastały już tam nic z wyposażenia żołnierzy.
W domach mówiono, że żołnierze ci byli z okolic Nowego Żmigrodu i że przedzierali się do Krosna. Przeszli przez rzekę Jasiołkę w kierunku Dobieszyna. Po domach prosili o cywilne ubrania. W Dobieszynie, w domu u Ginalskich, jeden z żołnierzy otrzymał cywilne ubranie, a mundur zakopał pod budą psa. Drugi z żołnierzy siedział na schodach ganku domu, znajdującego się przy głównej szosie w kierunku działek KHS- Polanka. Był bardzo zmęczony i prawdopodobnie zasnął. Wtedy drogą przejeżdżał patroli konny. Niemcy spostrzegli go i oddali w jego kierunku kilka strzałów, zabijając żołnierza.
Józef Kasprzyk (ul. Żeglecka) i Józefa Haniebnik z domu Ginalska (Dobieszyn)
.............................................................
8 września 1939r. około godziny 9:00 Anna Jasłowska wybrała się do sąsiadek na pobliską ulicę Bieszczadzką, do domu Pelczarskich, gdzie mieszkały dwie siostry - Emilia i Honorata oraz ich brat - Józef. Około godziny 10:00 przed południem, pod dom Pelczarskich, zajechał zwiad motocyklowy – dwa motocykle. Niemieccy żołnierze w skórzanych płaszczach, z bronią, weszli do domu i przeszukali wszystkie pomieszczenia oraz strych. Wszystkich domowników wyprowadzili na zewnątrz, wymachiwali bronią i skupili wszystkich w jednym miejscu. Gospodarzom nakazali wyciągać wiadrami wodę ze studni, po czym pili po kolei. Niektórzy z żołnierzy wlewali sobie wodę za kołnierz. Anna spoglądała w kierunku Chorkówki na przemieszczające się kolumny wojska niemieckiego – od domu Pelczarskich (obecnie Zbigniewa Pęcaka) do samych zabudowań Chorkówki. Nie wiadomo gdzie był ich koniec. Widać było unoszące się tumany kurzu i pyłu. Droga była żwirowo-piaszczysta. Panował potworny upał.
Oficerowie niemieccy stanęli w kółku i po naradzie nakazali wszystkim domownikom wejść do izby i nie wychylać się. Tak przestraszeni siedzieli tam kilka godzin. Gdy nie było już słychać piechoty niemieckiej, Anna wróciła do domu.Na skrzyżowaniu ulic - Bieszczadzkiej z Karpacką, stał motocykl. Dwaj Niemcy mieli rozłożoną mapę i kierowali oddziały piechoty, maszerujące od strony ulicy Karpackiej (tj. od Bóbrki). Przejeżdżały tamtędy tabory ciągnięte przez konie. Było to około godziny 16:00.
Anna Filip z domu Jasłowska (ul. Karpacka, ur. w 1924r.)
.............................................................
8 wrześniamieszkańcy Zręcina, w tym dzieci, wybiegali na mostki przy drodze i oglądali przemieszczające się oddziały niemieckie. Nigdy wcześniej nie widzieli Niemców. Niemieccy żołnierze zaczęli strzelać do cywili. Zrobił się popłoch, a ludzie zaczęli uciekać. Niemcy zastrzelili 56-letnią Honoratę Biały z ulicy Łukasiewicza i 13-letniego Leopolda Longawę z ulicy Długiej oraz spalili 3 domy: Macieików i Kozłów- przy ulicy Łukasiewicza oraz Kiełtyków- przy ulicy K.Klobassy- Zrenckiego. Domów tych nikt nie gasił. Spłonęły doszczętnie. W domach, przy ulicy Długiej u K. Guzika i Longawy były rozbite garnki i powybijane szyby.
Franciszek Guzik (ul. Łukasiewicza, ur. w 1925r.)

Wojciech Żurkiewicz |