znające Panią Weronikę, a tak jak ona kierowały Szkołą Podstawową w Zręcinie. Pani Irena Zuzak, jak zawsze, w paru pięknych zdaniach poprowadziła zebranych w stronę wspomnień. Na spotkaniu byli również zręcińscy proboszczowie – ks. dr Wacław Socha oraz ks. prałat Jerzy Moskal. Pan Marian Waliszko, który pokonał drogę ze Śląska, by na te parę chwil być w Zręcinie, podkreślał, że 38 % osób z tego zręcińskiego rocznika ukończyło pełne studia wyższe. W tym czasie, wspaniałe Panie ze stowarzyszenia podały bardzo smaczny obiad. W ruch poszły aparaty, zdjęcia, książki, dedykacje... Pani Ewa na chwilę opuściła gości i udała się w nostalgiczną podróż w czasy swego dzieciństwa, do pomieszczeń gdzie kiedyś mieszkała. Po powrocie wypowiedziała wspaniałe zdanie: „Tak często śni mi się Zręcin”. Czy trzeba więcej? W tym zdaniu można zamknąć parę tysięcy innych, które bledną przy tych słowach. W tym czasie Panie ze stowarzyszenia zmieniają nakrycia i podają równie wyborny deser. W sąsiednim pomieszczeniu wykładają księgę pamiątkową. W opowiadaniach i nie tylko daje się wyczuć jak dobry duch Pani Weroniki wędruje pomiędzy swoimi wychowankami. Wspólne zdjęcia, na których każdy chce być uwidoczniony, przybyli podają sobie własne aparaty z prośbą, by ktoś zrobił im pamiątkową fotografię. Fotografię ze Zręcina, bo nie wielu z nich nadal tu mieszka. Pomyślałem – może też chcą by często śnił im się Zręcin – ten malutki, ale żyzny skrawek ludzkiej ziemi. Już nie raz zastanawiałem się co jest w tej grudce naszej ziemi, która wychowała tylu wspaniałych ludzi, co jest w tych ludziach, którzy, w chwilach trudnych, nie umieją przejść i nie podać pomocnej ręki. Nie znałem osobiście Pani Weroniki, ale znam ją doskonale z opowiadań mojej mamy. Poznałem ją jako niezwykle zacną, szlachetną, wspaniałą osobę, pełną ciepła, pochylającą się nad każdym problemem swoich wychowanków, uczciwą, mającą czas dla każdego, starającą się pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebowali. Przysłuchując się wspomnieniom jej wychowanków coraz więcej poznawałem tę osobę. I z przekonaniem powiedziałem ks. prałatowi: Jarosław ma swoją Anne Jenke, a Zręcin Weronikę Wajdową. Dlatego myślę, że należałoby tę wielką wychowawczynię dzieci przybliżyć dzisiejszym czasom – poprosić córkę o szczegóły z życiorysu, a wychowanków o wspomnienia. By żaden jej uśmiech nie został zapomniany. „Lekcja” dobiegła końca, uczniowie odjechali do swoich domów, a w starej szkole fundacji Karola Klobassy, jak dawniej w mieszkaniu Pani Wajdowej, pali się światło. To Panie ze Stowarzyszenia Forum Inicjatyw Społecznych, krzątają się w kuchni. Muszą jeszcze pozmywać tyle naczyń, posprzątać po chwilach wspomnień wspaniałej lekcji historii, którą to stowarzyszenie rozpoczęło uroczystości związane z rokiem jubileuszu wybudowania i otwarcia "Szkoły Ludowej" w Zręcinie. J S
|