"Najkrótsza droga" tak brzmiano hasło I Samodzielnej Brygady Spadochronowej, jednostki desantowej utworzonej na terenach Wielkiej Brytanii w 1941 r. Wizytujący brygadę gen. Władysław Sikorski mówił – "Gdy przyjdzie chwila, jak orły zwycięskie spadniecie na wroga i przyczynicie się pierwsi do wyzwolenia naszej ojczyzny".
Był początek lipca 1944 r. bardzo dobra, bezwietrzna pogoda. Kilkadziesiąt amerykańskich samolotów, zwanych pospolicie DAKOTA, wystartowało w powietrze. Na ich pokładach 369. polskich spadochroniarzy z 1 S.B.S. To lot ćwiczebny. Lecą w szyku bojowym, po trzy, tworząc literę „V”.
W pewnym momencie dwa z nich ocierają się o siebie i sczepiają skrzydłami. Stojący w drzwiach jednej z maszyn kapral Thomas Chambers, członek załogi, od razu wyskakuje z samolotu, jak się później okaże będzie jedynym uratowanym. Samoloty runęły na łąki Tinwell w okolicach rzeki Welland. W trakcie spadania część spadochroniarzy wyskakiwała, niestety było za nisko by spadochrony mogły się otworzyć.
Na miejsce dotarły dwie załogi ratownicze. Najpierw nie mogły trafić, krążyły w koło. Jak dotarli, ratownicy zobaczyli, że jeden samolot rozleciał się w drobny mak, a korpus drugiego był nienaruszony, jednak nie mogli dostać się do jego wnętrza. Cały teren przesiąknięty był paliwem i wszędzie były porozrzucane martwe ciała polskich spadochroniarzy i amerykańskich członków załogi.
To była wersja oficjalna katastrofy, ale jest również inna, ta nieoficjalna. W której obwinia się za tą katastrofę amerykańskich pilotów jednego z samolotów. Mieli się popisywać brawurą i chcąc przestraszyć polskich spadochroniarzy zbliżali się końcem skrzydła do otwartych drzwi drugiego samolotu. Niestety, długo nie potrafili utrzymać w takim locie swojej maszyny - uderzyli w bok samolotu rozdarli jego powłokę, zakleszczyli się skrzydłami i śmigłami. Obie maszyny zaczęły spadać, tuż nad ziemią jeden z nich oderwał się i próbował jeszcze lądować, drugi runął.
Zginęło 26 polskich żołnierzy i 8 amerykańskich. Polacy zostali pochowani na Cmentarzu Lotników i Spadochroniarzy w Newark, w Anglii. Już wyjaśniam dlaczego wspominam tą katastrofę na stronie Zręcina.
W wyniku tej katastrofy poniósł śmierć por. Rudolf Bugielski nasz rodak ze Zręcina, miał wtedy 33 lata. W drugim samolocie zginął ppor. Stanisław Trybus pochodzący z pobliskiej Wojaszówki, miał 24 lata. Jego ojcem był Kajetan Trybus kierownik szkoły w Wojaszówce, a który pochodził ze Zręcina. Wśród tych, którzy zginęli obydwaj posiadali najwyższe stopnie wojskowe.
Pozostali zaś pochodzili z różnych miejscowości Polski. Może kiedyś będziesz w Anglii, w pobliżu tego cmentarza, odszukaj grób naszych rodaków i ciszą lub chwilą modlitwy uszanuj ich pamięć, uszanuj w imieniu nas, którzy tam nie będą, uszanuj pamięć o nich wszystkich, którzy najkrótszą drogą chcieli dotrzeć do Ojczyzny, by wyzwolić ją do Niemców.
Kiedy 1 sierpnia wybuchło Powstanie Warszawskie, Brygada przygotowywała się do zrzutu nad Polską. Mimo próśb gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego i dowódcy brygady spadochronowej gen. Sosabowskiego, decyzją aliantów, nie została zrzucona na pomoc walczącej Warszawie co doprowadzało do wściekłości wchodzących w jej skład naszych żołnierzy, ale wzięła udział w największej operacji powietrznodesantowej II wojny światowej, noszącej kryptonim „Market-Garden”. Na jej podstawie powstał film „O jeden most za daleko” . W postać gen. Sosabowskiego wcielił się Gene Hackman.
Jurek Szczur
Foto: Polscy spadochroniarze z I Samodzielnej Brygady Spadochronowej 1944 r.
|