Ci, którzy się z nim spotykali, odbierali go jako człowieka bardzo inteligentnego, mądrego i obczytanego. Wielkiego indywidualistę, człowieka silnego uparcie trzymającego się własnych zasad i prawie niemożliwym było znaleźć taki argument, który przekonał by go do zmiany stanowiska czy zdania, które wcześniej sobie wyrobił. Niektórych bardzo drażniły jego zasady i poglądy i to, w jaki sposób je prezentował czyli bez owijania w bawełnę, a mnie dał się poznać jako człowiek niezwykle wrażliwy, którego uczucia łatwo było zranić. Pamiętam jak ubolewał i nie mógł się z tym pogodzić, że (według jego odczucia) nie został zaakceptowany przez mieszkańców Zręcina - jako nie stąd. A mimo, iż nie wychodził z domu poznał zręcińskie ulice jak niejeden z nas, znał mieszkańców, historie i problemy Zręcina, miał wiele pomysłów związanych z naszą miejscowością. Interesował się i popierał wszystko to, co mogło przyczyniać się by żyło się nam lepiej, choć sam nigdy z tych dogodności nie mógł korzystać. Dlatego dał mi się poznać jako człowiek uczynny, chcący pomagać innym, mówił: ... otóż przed 25-ciu laty pomagałem byłym internowanym / Łupków, Moszczaniec / w otrzymywaniu leków, przekazywaniu korespondencji i w lokalizacji ich pobytu. Kontakty, początkowo, miałem z KUL-em Lubelskim / później to siostry zakonne / i nie chwaliłem się tym bo podpisałem, że przez 25 lat będę milczał i tak słowa dotrzymałem i mimo, że nic z tego nie miałem to nie żałuję tego ... I nawet wtedy, gdy wzrok był już słaby, dłonie nie były takie sprawne, używając klawiatury ekranowej i to na dużym powiększeniu szperał w Internecie w poszukiwaniu przepisów, ustaw i rozporządzeń, które mogłyby pomóc wielu osobom w załatwianiu spraw trudnych, wręcz niemożliwych, w różnych urzędach, w ten sposób chciał pomagać innym. W innym liście napisał: ... sam nigdy nie ośmieliłbym się gardzić ofertą pomocy nie udawanej... Dlatego zrozumiałem, że jest to człowiek potrzebujący: ...wolałbym, aby ktoś zapytał bodaj czy czegoś nie potrzebuję ... TYCH OSÓB BYŁO KILKA, PÓŹNIEJ NIKOGO - NIE PRZESADZAJMY, KOLEJKI CHĘTNYCH DO POMOCY NIE BYŁO I NIE MA ... pisał nie tak dawno do mnie. Ciągle oczekiwał pomocy, tej zwykłej, życzliwej choć prawdopodobnie nie mówił o tym, ale czekał, by ktoś z nim porozmawiał, napisał, zadzwonił i jak mówił ... pocieszył, odsunął złe myśli - Wy zdrowi nie wiecie jak to dużo znaczy... Pochylał się wtedy nad klawiaturą komputera, rozbierał swoje ubranie pozorów i przed monitorem się żalił, stukając kolejne linijki wierszy ukazując w nich intymne stany swej świadomości: W okopach mej głowy wróg ukrył swe myśli Bo minę podłożywszy pod kasztel mej radości I myśli moje, miast bawić wesoło, Czas cały pełnią straże, nadsłuchując kucia ... Mam też ogrodnika, co ogród pilnuje I kiedy owe myśli rosną za wysoko, Chwyta jak badyle i z mózgu wydziera Aby choć przez chwilę słońce mogło wschodzić... Słońce mogło wschodzić - są takie chwile w życiu, kiedy wydawać się może, że człowiek nie jest w stanie zmierzyć się z ilością problemów jakie zaczynają go atakować. Są takie chwile, że przywaleni myślami z ciężkim sercem jak głaz, z tęsknoty za drugim człowiekiem, za tym, co było dobre, szczęśliwe, myślimy, że nigdy już się nie podniesiemy. Są takie chwile w życiu, gdy nadzieja staje się ostrą brzytwą, której trudno się chwycić. Są takie chwile, że uwięzieni pod gruzami życia ostatkiem sił zadajemy pytanie - dlaczego ja, dlaczego moja rodzina? Są takie chwile, gdy myśli nasze jak kraty zamykają nasze duszę w sobie. Są takie chwile, kiedy musimy zapłakać nad sobą, nad swoim losem, nad chwilą, w której przychodzą wspomnienia. Dla wielu z nas są to jednak tylko chwile - krótsze, dłuższe, ale chwile. Dla niego to była codzienność, która go otoczyła jak cień, a on pragnął światła ! ... bardzo brak mi słońca, ciągle jest szaro i smutno i beznadziejnie i tak dzień po dniu rok po roku – tak beznadziejnie.... dlatego widziałem w nim człowieka bardzo cierpiącego, a przez to - zbuntowanego. Już podczas studiów przyszła choroba, musiał z nich zrezygnować by iść do pracy. To był warunek, aby otrzymać w przyszłości mizerną rentę chorobową. Później kilkadziesiąt lat bycia chorym, w końcu przykutym do wózka. W chwilach, gdy nie mógł poradzić sobie z odpowiedzią na pytanie: dlaczego ja? - buntował się: .... W BOGA WIERZYŁEM I WIERZĘ. CO DO WOLNEJ WOLI, TO RACZEJ DUCHOWO, DUCHOWO... później cytował: .... A "6-GO DNIA WIDZIAŁ BÓG, ŻE WSZYSTKO BYŁO DOBRE" - i dopowiadał sobie tak: KATASTROFY, CHOROBY Pytał mnie - TO DOBRE? i kwitował: DAJMY SOBIE SPOKÓJ Z TYM, ŻE MAM WYBÓR.... Wydawać by się mogło, że już nic gorszego nie może spotkać tego człowieka. Cios przyszedł niespodziewanie choroba i śmierć żony. Pozostał teraz sam, niezdolny do samodzielnego istnienia nawet przez jedną dobę, ale zdany całkowicie na opiekę innych, gdyż choroba była już bardzo zaawansowaną, wtedy powiedział mi: ... - Bóg nie ma dla mnie litości, a jako Wszechwiedzący i tak wie czy ja to zniosę.... Starałem się rozumieć jego bunt, bunt w stosunku do ludzi i Boga, choć nie umiałem pomóc człowiekowi, który kilkadziesiąt lat był codziennie raniony cierpieniem, gdy zabliźniały się stare rany, gdy udało się wprowadzić go w dobre samopoczucie, gdy chęci zobaczenia kolejnego dnia były duże, zawsze niespodziewanie choroba rozdrapywała te blizny, źli ludzie nie pomagali, a mimo to zawarł związek małżeński, publikował artykuły w prasie specjalistycznej z dziedziny elektroniki, pisał wiersze, pomagał innym osobom i organizacją. Żył pomysłami, które mogłyby propagować Zręcin i jego mieszkańców. I mimo wszystko przywiązał się do tej miejscowości i nie chciał jej opuścić, za wszelką cenę chciał do końca pozostać tu pośród nas, w Zręcinie. Marian pozostawił mi wiele przemyśleń zapisanych na kilkudziesięciu stronach. Chcąc uszanować jego pamięć nie mogę tu wszystkich cytować. Próbował mi w nich opowiadać o swym życiu, znajomych, kłopotach, problemach, chorobie. Mówił też o eutanazji, której nie popierał: ... od eutanazji wolę to co robi Caritas – hospicja... Nie byłem w stanie mu pomóc, bezradność w tej sytuacji była czymś najgorszym co mogło mnie spotkać. Często zastanawiałem się co powiedzieć, jak się zachować, jakie mechanizmy uruchomić by pomoc była skuteczna. Nie raz musiałem przymknąć oczy gdy rozdrażniony swą sytuacją atakował wszystko i wszystkich. Rozumiałem, że jemu to pomaga, wtedy wyrzucał z siebie toksyczne myśli, z którymi się męczył i dusił w sobie, rozumiałem, że potrzebował takich chwil, rozumiałem też, że muszę umieć słuchać. W ubiegłym tygodniu, w piątek, 5 stycznia 2010 roku, zgasło światło w jego zręcińskim pokoju życia. Kiedy prosił mnie bym Wam opowiedział tak zwyczajnie o jego życiu, to wiem, że miał na myśli innych, jemu podobnych. Swoim przykładem chciał nam powiedzieć byśmy zrozumieli, czym jest nasza obecność przy cierpiącej osobie, czym może być zwykła rozmowa, nawet ta telefoniczna i niekoniecznie będziemy o nią proszeni, a w ilu podobnych pokojach pali się jeszcze nikłe światło życia, i ktoś tam czeka na nas. Pozwólcie, że zwrócę się teraz do niego. Pamiętasz, Marianie, jak mówiłeś, żeby .... robić swoje, mimo przeciwności, mimo kłód rzucanych pod nogi, a kiedy nas rozliczać będą, to powiemy: to zrobiłem i to, i to. Na koniec pytałeś jakbyś chciał potwierdzenia ...
I Ktoś to doceni ?.... Teraz już wiesz, że Bóg docenił, a ja wierzę, że również wybaczył Ci te wszystkie chwile, w których cierpienie szantażem zmuszało cię do kierowania pretensji nawet ku niebu, a Zręcin w swoich dziejach zapamięta, że tu zalogowałeś swe imię jako jego mieszkaniec. Wieczny odpoczynek i światłość wiekuistą niech da Ci Bóg. Jurek Szczur PS. Wiersz Mariana Zawady ze Zręcina. Wy mówicie czas nowy, odnowy Wiec po to mnie budzicie, Gdym się już zapadł w nagą ciemność snu słodyczy. By wiertłami swej mowy zaświadczyć Gdy włosy postawione na sztorc prezentuje? Sznurowadła waszych języków kąkolem splątane A brzuchy krzywdą bliźniego pasione, zginęły w otyłych czeluściach sumienia I pusty pozostał kroplomierz nadziei pod dnem mej rozpaczy. A sumień naszych tryby zardzewiałe, Łakną oleju nadziei, aby zgrzytając zalogować w dziejach imię nasze na chwile istnienia, która właśnie mija. |