GRUDNIOWE WIECZORNE OPOWIEŚCI W ZRĘCINIE 29 grudnia 1936 r odszedł do wieczności nasz zręcki poeta ludowy Izydor Wilk. 29 XII 2010 r. o godz. 17.00 Modlitwą podczas środowej Nowenny w Kościele Parafialnym p.w. Św. Stanisława Biskupa Męczennika o wieczne szczęście dla duszy poety, w 74 rocznicę jego śmierci rozpoczęły się WIECZORNE OPOWIEŚCI w Zręcinie.
Po nabożeństwie o godz. 18.00 uczestnicy spotkania zgromadzili się w „Starej Szkole Karola Klobassy Zrenckiego”, gdzie odbywał się wieczór poezji Izydora Wilka. Organizatorami grudniowych opowieści byli: Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Społecznych, Klub Młodzieży w Zręcinie i Gminny Ośrodek Kultury w Chorkówce. Na wstępie przybliżono postać poety, jego życiorys i sposób przetrwania wierszy, dzięki czemu udało się ocalić od zapomnienia człowieka, którego poglądy jednych dziwiły i zachwycały, a innych oburzały. Podkreślono, że podziękowania w tej wielkiej sprawie należą się Państwu Marii i Walerianowi Krzanowskim, którzy przechowali i udostępnili wiersze, oraz autorom dwutomowej książki p.t. „ZRĘCIN” Panom: Mieczysławowi Markiewiczowi, Jerzemu Szczurowi i Wojciechowi Żurkiewiczowi. To oni zamieścili w swej publikacji życiorys poety i wiersze związane tematycznie z rozdziałami książki. Dzięki biografii Zręcina organizowane są w naszej miejscowości uroczystości jubileuszowe. (Jestem wdzięczna Państwu Krzanowskim za obdarowanie mnie wierszami i bardzo szczęśliwa, gdyż, kazało się, że poeta Izydor Wilk był kuzynem mojego dziadka.) Na tę okazję wybrane zostały wiersze na zimowe wieczory. Pierwszy o nadchodzącej zimie przeczytał Pan Przemek Łapka Zbliża się zima Już pierzchły w dal wieczności, Słoneczne jasne dnie, Nad nami chmur ciemności I zimny wicher dmie. Na polu wronie stada, Coś smutnie kraczą wraz, Liść żółty z drzewa spada, Zimowy idzie czas. Badyle zeschłych ziółek, Wiatr trąca bezlitośnie I nie ma już jaskółek, Nie wrócą, aż o wiośnie. I ludziom, tym biedakom, Wiatr smutną śpiewa nutę, Ze wnet już nieborakom, Mróz ostrą da pokutę. Lecz nie rozpaczać dzieci, Gdy smutnie wicher nuci, Czas zimy jakoś zleci, I śliczna wiosna wróci. O, nie smuć się dziewczyno Szalikiem okryj głowę, Te smutne dnie przeminą, I wrócą dnie majowe. O, nie smuć się młodzieńcze, Że brudne są kałuże, Wiatr zimny dąć przestanie, Zakwitną znowu róże. O, nie smuć się mateczko, Co w okien patrzysz szybki, Zakołysz swoje dziecko, I gotuj smaczne grzybki.. O, nie smuć się ty chłopie, Że czarne walą chmury, Lecz żytni snop po snopie, Wal silnie, cepem z góry. Choć smutnie wicher nuci, I błota wszędy zadość Nie płaczmy, wiosna wróci, I znowu będzie radość I bocian na topoli, Swym dzióbkiem zaklekota, Wyrośnie zboże z roli, Gdy przyjdzie wiosna złota. Izydor Wilk.
Następny wiersz przeczytała Pani Kazimiera Czechowicz
Przez okno chaty. Przez okno patrzę chaty Myślą błądzę gdzieś w zaświaty -A śniegowe puchy białe Kryją błotne drogi całe… A za wioską tam w pobliżu Chrystus rozpięty na krzyżu I zwleczony z szat do naga Przebaczenia dla nas błaga… Lecz światowe wielkie koło Wciąż obraca się wesoło - I brat z brata drwi i szydzi A wzajem się nie nawidzi… O niech tylko znikną śniegi Lody wód opuszczą brzegi -Wnet na miedzy wśród gawiedz iBędą kłócić się sąsiedzi… A wśród kłótni znowu społem Sąsiad kuma palnie kołem -A co przekleństw z piersi bucha To na krzyżu Chrystus słucha… A po bitce i po kłótni Jeszcze gorzej, jeszcze smutniej -Bo do sądu sprawę dadząI procesy poprowadzą … A, tam Chrystus patrzy na to Słucha przekleństw całe lato -A, gdy przyjdzie zimy pora Każe sypać śnieg jak z wora… Ten, co przyszedł miłość wzniecać –I nauczać i oświecać, Nie nawiedzi jadu duszy, Więc śniegami brudy prószy Izydor Wilk Dwa wiersze usłyszeliśmy w wykonaniu Pana Wacława Dłużniewskiego
TOMEK I ANIELKA – puk do okna – „puść tam Anielka Bo wiatr na dworze i zima wielka Strasznie dopieka ten mróz przeklęty Pusć, puść Anielka zagrzać się w pięty „Któż puka nocą do mego domku? Poznać nie mogę, aha - ty Tomku! Zaczekaj trochę, sukienkę wdzieję Bo mróz na dworze i wicher wieje ”Wnet otworzono drzwiczki przysionka -Do wnętrza chaty puszczono Tomka I Tomek z serca pociechą wielką Usiadł na ławie szeptać z Anielką… A jak tam długo z Anielką siedział Tego na pewnom się nie dowiedział Że mróz był tęgi, śnieg po kolana, -To pewnie u niej siedział do rana..! Dość, że w czas jakiś po owym czasie Młoda Anielka tężała w pasie… I plotły baby, że ku jesieni –To się w tej chacie - ludzi przyczyni Tomek jak zwykle chłop do ochoty Wciąż po fabrykach szukał roboty Lecz przeszło lato, jesień i zima A on roboty nie miał i nie ma… Więc cóż miał robić w nieszczęściu takiem Nie był kaleką i ladajakiem Piekielnych duchów wezwał pomocy I za kurami łaził po nocy… Tak kradł czas jakiś i broił wielce –We worze kury nosił Anielce, Aż się przebrała miara nareszcie_ I siedzi teraz Tomek w areszcie… A wiecie, czemu, siedzi za kratą? Bo z młodu gardził mądrą oświatą Nie chciał się uczyć rzemiosła, sztuki Fraszką mu były wszelkie nauki Za to go w „dziurę” zawiodła nędza Za to pod kluczem swe lata spędza I nieszczęśliwe jego to życie -A szkoda wielka - chłopie żal mi cię… Izydor Wilk
ŹRÓDEŁKA NĘDZYO, teraz właśnie w zimowej porze, Kiedy to mroźny wicher na dworze -Więc każdy czas ma, choć brak pieniędzy, Będziemy szukać źródełek’’ nędzy’’. Jedni nam radzą iść do Warszawy, Że tam się ważą krajowe sprawy, Że to z Warszawy źródło wypływa, Które się właśnie ,,nędzą’’ nazywa,.. Inni zaś całkiem inaczej sądzą- Lecz też i oni w swych słowach błądzą, Bo powiadają, że z Polski naszej Upartej,, nędzy’’ nikt nie wystraszy… A ja wam mówię, przestańcie sądzić, Bo czasem w słowie można pobłądzić Nie stąd to, nie stąd, źródło wypływa Które się właśnie ,,nędzą’’ nazywa. Więc proszę słuchać; starzy i młodzi Wszak parę słówek wam nie zaszkodzi Dziś czasu dużo, zimowa pora- Więc trochę prawdy sypnę - jak z wora… Ot, młodzi ludzie łączą się ślubem, Biedna dziewczyna z młodzieńcem lubym, Chociaż nie mają swej własnej ściany To im dzieciska znoszą ,,bociany’’ … Ot, tu już ,,nędzy’’ źródełko tryska, Nie mają domu biedni ludziska -Kawałka ziemi nie ma też dziecię, Kawałka chleba szuka po świecie. A tu drugiego źródełka wątek, Chociaż niektórzy mają majątek –,,Moda paryska’’ jest im przeszkodą Choć z wielkim kosztem, byle żyć z modą… Jedwabne szmatki, buciki modne, Luksus, błyszczące, choć nie wygodne, Perfum flakony, wonne mydełko – Ot i jest drugie ,,nędzy’’ źródełko Posłuchać proszę, mamy czas przecie, Są dwa źródełka- będzie i trzecie Tylko popatrzcie, badawczym okiem, Na ludzkie życie w świecie szerokim… W izby sądowe zajrzyjmy jeszcze, Aż nas po skórze przebiegną dreszcze –Co tam jest ludzi, co ambarasu, Straty pieniędzy, zdrowia i czasu,… Wszystkie to źródła płynące powoli –Stają się rzeką ludzkiej niedoli –Wielkim nieszczęściem- całego świata, A któż je wstrzyma? Tylko oświata.! Izydor Wilk.
Następny wiersz usłyszeliśmy w wykonaniu Pani Barbary Miśkowiec
GADKA ZIMOWA Ziemia – matka skostniała, Co rodziła żyta –Leży, białym, śniegowym, Całunem nakryta Pacierz szepcą badyle I w mokradłach palmy –A wiatr mroźny – niby ksiądz Śpiewa smutne psalmy… Z chat wieśniaczych kominów Kadzidła się dymią, Cała w smutku przyroda, Za umarłą Ziemią, W chacie Paweł z Jakubem Zakurzyli fajki –I siedzą przy kominie Gadający bajki… O tej biedzie, co, łazi Po szerokim świecie –wyborach, co były W krośnieńskim powiecie… I co to numer siódmy, Chłopom obiecywał –Że każdy będzie panem Choćby nie pracował Tylko kartkę napisze Do posła w potrzebie Bez zgryzoty, bez trudu, Żył będzie jak w niebie… Lecz ja wam tak piszę Pawle i Jakubie (A to prawda, bo fałszu ja pisać nie lubię) Bo czasem małe słówko, W nim wielka nauka –Że obiecywać łatwo, Lecz wykonać sztuka… Wszak my mieli w wybory Przeróżne numery –A biedy jest na świecie, Do jasnej cholery. A więc w przyszłe wybory Tej sztuki spróbujmy I wszyscy chłopi ze wsi Na ZERO głosujmy Bo zero to jest koło, Wszystkich połączenie –A zaś jedność to siła. Szczęście i zbawienie Izydor Wilk
Grupa teatralna im Izydora Wilka działająca przy Stowarzyszeniu FIS zaśpiewała dwa wiersze przy akompaniamencie akordeonisty Pana Stanisława Kiełtyki
O GWIAZDECZKO
O gwiazdeczko coś błyszczała, gdy się rodził Bóg Abyś nam też błyszczeć chciała wśród życiowych dróg Niech twój promień w chaty wleci, gdzie dzieciny śpią Żal, tęsknota niech odleci, niech o szczęściu śnią Świeć gwiazdeczko, bo lud w cieniu, wśród krętackich dróg By nie ginął w zaślepieniu, wskazuj, gdzie jest Bóg A, gdy próżniak nic nie czyni, świeć mu gwiazdko w twarz Niech do czynu się nie leni piękną drogę wskaż Gdy złodzieje kradną kury, ukryj się wśród chmur I spuść na nich piorun z góry by nie kradli kur Kiedy prawda z fałszem w świecie, toczą wściekły bój -Niech fałsz podły z świata zmiecie złoty promień twój Izydor Wilk
Z KOLĘDĄ O, Jezusieńku, coś przed wiekami Zrodził się w stajni i z bydlętami –Mieszkałeś wspólnie, by ludzi zbawić I wszelką świata podłość naprawić. Spojrzyj i teraz wszechmądrym okiem Po tym tu świecie długim, szerokim I dolę chłopa ulecz swą Mocą Niech gwiazdka płynie nad ziemią nocą. O, Jezusieńku, wszak widzisz z nieba, Jak biedni żyją, co im potrzeba, Niech lepszych czasów błyśnie świtanie, Boć to nie życie, ale konanie. Tyś żył w ubóstwie, nędzy, niedoli To wiesz, jak lud się męczy i boli A, więc do Ciebie, Panie wzdychamy I w Tobie całą nadzieję mamy. Bo krótkie życie, raz się człek rodzi, Niechaj nam podłość świata nie szkodzi, A, gdy już przyjdą śmiertelne dreszcze Niech człek nie płacze…-że nie żył -jeszcze Więc na kolędę w serdecznej zgodzie, Miłością bratnią złącz się narodzie. Niech nam szczęśliwe czasy przybędą, Ku lepszej doli dążmy z kolędą. Izydor Wilk Wiersz p.t. „Ach, jakbym pragnął” przeczytała Pani Krystyna Kasprzyk
ACH, JAKBYM PRAGNĄŁ Ach, jakbym pragnął lody pokruszyć Śnieg zmieść z pól naszych, rolę osuszyć Zaświecić słońcem, dmuchnąć wietrzykiem, A zeschłe pole skropić deszczykiem… Ach, jakbym pragnął słyszeć skowronka –Który ze śpiewem leci do słonka –I tam ukryty w sinym błękicie,C hłopu biednemu weseli życie… Ach, jakbym pragnął doczekać chwili –By w kryminałach ludzie nie gnili Lecz, by te drogie chwile żywotaIm przyjemniła poczciwość złota Ach, jakbym pragnął ulżyć męczarni, Puścić na wolność wojska z kasarni, Aby w narodach nie było wroga Lecz wszyscy zgodnie kochali Boga… Ach, jakbym pragnął czytać w gazecie, Że nie ma wcale złodziei w świecie –Że już nie trzeba zamku w komorze, Daj mi tej chwili doczekać Boże… Ach, jakbym pragnął ulżyć cierpiącym, A łzy sieroce otrzeć płaczącym – Zmniejszyć boleści, skutków ciemnoty – Do wzniosłych czynów dodać ochoty. Lecz trudna rada, jam też człowiekiem Zmęczony życiem, trudem i wiekiem, Jam niedołężnym, chudym i gołym – A zaś ta ziemia płaczu padołem… I Wilk
Ja przeczytałam wiersz W SYLWESTROWĄ NOC Raz, w ostatni dzień grudniowy;; Wlałem ‘’trochę do swej głowy, -Idę sobie z miasta nocą, Gwiazdy na niebie migocą I przy nich księżyc rogaty Wieśniacze oświecał chaty… Wtem wśród drogi - jacyś goście Stoją, kłócąc się na moście A, ja będąc w dobrej minie – Po araczku i po winie Mówię do nich; -zacni goście Po cóż kłócić się na moście – Pójdźcie ze mną w zgodzie bratniej Wszak dziś roku dzień ostatni… Wtem gość krzyknął młodszy wiekiem-, ,Muszę skończyć z tym człowiekiem’’ On, już całkiem do niczego, On, nie zdziałał nic dobrego On, już brzydkim jest i starym On, by ludziom był ciężarem On, nam zboże wytłukł gradem On, do ludzi zionął jadem On, rzekami pola zalał, On, pastwiska powypalał, On, wywracał w polu kopy, On, wichrami mierzwił szopy On, w niektórej okolicy, Sypał śnieciem do pszenicy, Piorunami palił domy – On, być musi utopiony! On, pono był i w Warszawie Itam szkodził chłopskiej sprawie… On, był jednym z tych to…C o zamknęli w Brześciu posłów… Dziś byliśmy obaj popić A, ja muszę go utopić… I potrząsnął starym młody – I z mostu go pchnął do wody… A, w rzece zabulgotało Nas dwóch na moście zostało A więc teraz z Nowym Rokiem, I dźmy w przyszłość ufnym krokiem Izydor Wilk w Zręcinie Pani Grażyna Boczar Wolańska pięknie przeczytała Z NOWYM ROKIEM O, roku stary, zgiń w morzu wieczności. Nie mamy wiele za tobą żałości, Boś nam wieśniakom nie polepszył doli Jak nas bolało, tak męczy i boli W noc sylwestrową, gdyś sobie tak popił, Żeś poprzednika we wodzie utopił Za to, że ludziom nie dał nic dobrego, Lecz i ty byłeś podobny do niego. Zgiń i przepadnij, już od nas precz sobie, My ci pomnika nie damy na grobie. Bo podczas twoich dwunastu miesięcy Biedyśmy mieli do kroćset tysięcy… A ty nam witaj, luby Roku Nowy Bądź nam wesoły, szczęśliwy i zdrowy. Łzy poosuszaj sierotom, biedakom,I polepsz dolę chłopom i wieśniakom O, bo doprawdy jest w wioskach nieznośnie Wielu jest takich, co płaczą żałośnie Bo czasów takich zaś nikt nie pamięta, Żeby za krowę mieć ledwie bucięta O, Roku Nowy polepsz chłopską dolęP orusz fabryki i zapłodnij rolę. Nie chcemy żadnych zasiłków, jak dziady Lecz pracy chcemy, bo damy jej rady. Bo tylko praca tworzy dobrobyty Przez pracę chłop chce być ubrany, sytyI chleb nie smaczny, zdobyty bez trudu O, Roku Nowy polepsz dolę ludu.
Ja przeczytałam jeszcze wiersz o tematyce zimowo politycznej PŁONNE NADZIEJE
Na zakończenie Pan Bartosz Jabłecki przeczytał wiersz O przyjdź wiosenko Tak pomaleńku dzień za dniem leci - I tak nam skąpo to słonko świeci, Wiatr mroźny ciągnie od bolszewika, Że aż do szpiku kości przenika… Noce tak długie jak dnie we żniwa Każdy przy piecu siedzi i ziewa -Rad by gdzieś w polu już mieć zajęcie -A tu tak zima trzyma zawzięcie… Lecz pomaleńku jakoś to zleci Wnet nam wiosenne słońce zaświeci -Dzień za dniem idzie i noc za nocą -Ot już o wiośnie wróble świergocą… Lećcież godziny smutkiem brzemienne, Niech nam zaświeci słońce zbawienne -Niech nam rozgrzeje zmarznięte członki -Rozkwieci sady, pola i łąki… O przyjdź wiosenko! Rozkoszy złota Niech zniknie zima, a z nią tęsknota Odleci z duszy tam gdzie pieprz rośnie, Niech się ucieszym w kochanej wiośnie… A gdy wyjedziem chłopku na pole -Gdy zaklekota bociek na kole -Bądźże ostrożnym, miej rozum przecie -Bo „ kryzys” teraz ogromny w świecie…
Bartosz Jabłecki przeczytał również wiersz swej czterokrotnej babci (Cieplikowej) Katarzyna Holstein-Gottorp-Romanov (pseud. Grudzińska) „Epitafium dla Izydora” Wyszłam z pałacu Klobassów, Przysiadłam na ławce…, Mina ma z bólu głowy skwaszona, Ale był w Zręcinie Jeden chłop, który mnie ujrzał W tym stanie odmiennym, Imieniem dostojnym nazwany…- Izydor. Lubował prostotę, Nie cenił Mahlera, Straussa, czy Bacha, A, wiejskie przyśpiewki. Humor go nie opuszczał Nigdy, lecz 20 lat młodszy był, To w końcu młodzieniec! Kiedy mój smutek Ujrzał z oddali, Podszedł i wiersz radosny Dla mnie wypisał. Uśmiech od razu Na mej twarzy zagościł…, Bo napisał mi tak, Jak w dzieciństwie Do mnie mawiano…- Katiusza. Często się nie pokazywał, Często nie odwiedzał, Lecz kto go spotkał, Choć raz, na wieczność Zapamiętywał i w chwilach Smutku zawsze przypominał. To człowiek biedny majętnie, Lecz bogaty tym, Co tworzy, bo umila tym Ludowi podłe życie. On stanie się jeszcze wielki. Pewnie dopiero, Jak nas zabraknie…, Wszakże na pewno
Prędzej ode mnie. Po prezentacji wierszy nastąpiła chwila wspomnień o poecie. Obecny na spotkaniu radny Rady Gminy Chorkówka Pan Mieczysław Markiewicz współautor historii Zręcina opowiedział o trudnościach, na, jakie napotykali podczas zbierania materiałów do książki. Pan Andrzej Drozd sugerował teatralne przedstawieni |