Po 115 latach od śmierci, Pani Honorata Łukasiewicz doczekała się inskrypcji na swoim grobie w postaci pięknej, mosiężnej tablicy nagrobnej. Zastąpiła ona prowizoryczną, plastikową, którą wraz z Wojtkiem Żurkiewiczem wykonaliśmy i umieściliśmy na grobie w 2005 roku (przez ponad 100 lat nie było iskrypcji o Honoracie). Mimo, iż od 2000 roku posiadaliśmy takie przypuszczenia, a jako autorzy (M. Markiewicz W. Żurkiewicz, J. Szczur) w książce „Zręcin 1227 - 1945” , taką informację, podaliśmy jednak za Brzozowskim. Już po wydaniu tej publikacji, Wojtek i ja nadal poszukiwaliśmy jakiś śladów lub zapisów i gdy byliśmy prawie pewni, że Honorata spoczywa na zręcińskim cmentarzu, a nie w Krakowie, jak wcześniej niektórzy twierdzili - taką informację umieściliśmy na grobie. W tym miejscu chcę wspomnieć kolejnego zręcinianina, Grześka Radomskiego, który pomagał nam dotrzeć do tej prawdy.
Od tej chwili przy każdej nadarzającej się (Klknij tu i czytaj jak było) okazji prosiliśmy o tablicę z prawdziwego zdarzenia. Ostatnio na małym sympozjum zorganizowanym przez ks. dr Wacława Sochę w 130 rocznicę śmierci Ignacego Łukasiewicza pozwoliłem sobie podczas referatu o tym wspaniałym człowieku skierować taką prośbę: “Dwa dni przed śmiercią (Ignacy Łukasiewicz. red) odzyskał przytomność, wtedy, jak mówił jego sąsiad, kazał zniszczyć wszystkie weksle i darował pożyczki na sumę 60 000 złotych reńskich - dla porównania: zręciński, obecny kościół kosztował 100 000 złr. Żonie Honoracie nie zostawił fortuny. Po śmierci męża wybudowała grobowiec, do którego przeniesiono Ignacego, a także to epitafium w kościele w Zręcinie. Następnie sprzedała majątek i wyjechała do Krakowa. Ta, która tutaj tworzyła atmosferę wspaniałego domu i była wielką, i wierną orędowniczką pięknego życia swego męża, która razem z nim pomagała ubogim i sierotom, była inicjatorką budowy szkół, już w samym Krakowie żyła bardzo skromnie. Zmarła 15 lat po mężu, nie wiem czy Państwo o tym wiecie, ale zmarła właściwie w biedzie. Po śmierci w trumnie powróciła do Zręcina, do swego męża, by razem z nim spocząć w rodzinnym grobie jako bezimienna, bezimienna bo dopiero 7 lat temu dwóch mieszkańców Zręcina przykleiło plastikową tabliczkę, a na niej napis tu spoczywa Honorata Łukasiewicz, z Dydak-Stacherskich herbu Ostoja, żona Ignacego. Na jej pogrzebie zapewne nie było już tłumów, nie było tych których również ukochała, nie było nikogo, kto by chciał nawet zapisać jej imię na grobie, dlatego przyznam że nie mogę patrzeć w twe poczciwe oczy ojcze Łukasiwiczu, przyznam, że się czerwienię, gdy stoję nad Waszym grobem. Czuję, że muszę powiedzieć to teraz, muszę poprosić, podkreślam bardzo prosić, władze naszej gminy Chorkówka, by po 115 latach od śmierci tej kobiety, która tyle dobrego zrobiła dla samej Chorkówki, ale i gminy, by w końcu wykuć granitowy napis na grobie, by wszyscy wiedzieli gdzie spoczywa żona Ignacego.”
Dlatego gdy około miesiąc temu zadzwoniła do mnie Pani Barbara Olejarz, która od tego roku pełni funkcję dyrektora Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce, z informacją, że ma fundusze i będzie mosiężna tabliczka na grobie Honoraty. Nie chciałem w to uwierzyć, ale zaraz podzieliłem się tą informacją z Wojtkiem, który właśnie wraz z Grześkiem próbowali dotrzeć do ksiąg z miejsca chrztu Honoraty, aby poznać dokładną datę urodzin. Wojtek, też był sceptyczny - jeszcze parę dni temu mówił tak: "a tablicy jak nie było tak nie ma".
A jednak się pojawiła. Tak po prostu, niespodziewanie, tak “po cichu”, bez rozgłosu, tak zwyczajnie, normalnie, tak jakby chciała tego sama Honorata, bo była damą w każdym calu, ale przede wszystkim skromną i pełną miłości do męża i ludzi kobietą.
Gdy w listopadowe święto stanę przy grobie Honoraty i Ignacego Łukasiewiczów, po raz pierwszy w tym roku nie spuszczę głowy, ale z podniesionym wzrokiem, gotowym spojrzeć prosto w oczy zacnemu Ignacemu i bez czerwonego rumieńca na twarzy.
Dlatego teraz chcę złożyć serdeczne podziękowanie na ręce Pani Barbary Olejarz - dyrektorki Muzeum w Bóbrce, które jak podaje na swojej stronie internetowej, sfinansowało wykonanie i montaż tej tablicy oraz każdemu, kto choć w najmniejszym stopniu przyczynił się do jej powstania.
Dzisiaj, kiedy tak czesto, władza i pieniądze przysłaniają niektóre wartości, czasem właśnie takie małe czyny, jak ta tabliczka, mówią nam dużo dobrego o ludziach i o ich człowieczeństwie.
Dziękuję wszystkim, którzy podtrzymujecie płomień lampy naftowej, która wciąż po tylu latach płonie światłem naszej, Waszej pamięci i wdzięczności dla człowieka, który uszczęśliwiał innych i do dobrego prowadził wszystkich, ale i dla jego żony Honoraty, bez której być może i Ignacy nie byłby takim jakim go zapamiętały kolejne już pokolenia.
Myślę, że będę wyrazicielem wielu, w imieniu których mówię DZIĘKUJEMY.
Jurek Szczur
|