Sobótki w Zręcinie były palone zawsze z 23 na 24 czerwca w noc świętojańską czyli wigilię dnia św. Jana Chrzciciela. Zwyczaj ten tak nazywano tylko na południu Polski, a w naszej miejscowosci sobótką zwano również zwitek szmat wielkości piłki do siatki, owinięty drutem i zawieszany na drewnianej tyczce oraz podpalany (np. już w Leśniówce nazywano je kropoczem). Takie sobótki jeszcze 35-30 lat temu palono nagminnie w Zręcinie, każdy ojciec stawiał sobie za punkt honoru by swoim dzieciom przygotowiać taką sobótkę.
Tym sobótkom towarzyszyły też ogniska. Najlepiej gdy zapalano je na wzgórzach gdzie były widoczne np. dwa. Wtedy młodzież i dzieci widząc drugie ognisko wspólnie się odwiedzały. Trudno to dzisiaj zrozumieć, ale przy tych ogniskach bawili się dzieci razem z młodzieżą, którzy gromadzili się tam nie ze względu na znajomości czy koligacje rodzinne, ale ze względu na zamieszkanie.
Czyli wszyscy z danej ulicy czy dwóch, trzech ulic, które znajdowały się obok siebie, a to bardzo integrowało sasiadów tych bliskich i trochę dalszych.
Na ogniskach zazwyczaj palono opony. Zdarzało się także, że ktoś przez nieuwagę podpalał stogi siana. Nie zbyt chlubnymi zwyczajami w tym czasie były drobne kradzieże. Uczestnicy udawali się na pobliskie pola truskawek zrywali je jedząc na miejscu oraz na czereśnie.
W związku z tym, że ogniska były z opon nie piekło się na nich np. kiełbasy. Późną nocą gdy dzieci już poszły spać wśród starszych pojawiał się alkohol. Praktycznie nikt z uczestników nie wiedział dlaczego w noc świętojańską pali się ogień i sobótki, i nikt się nie zastanawiał nad tym. Nie było wtedy Internetu i Wikipedii. Najważniejsze było to, by wspólnie się spotkać i razem zabawić.
foto: http://ranczozalas.blogspot.com |