W czerwcu 1914 arcyksiążę austriacki Franciszek Ferdynand, następca tronu został zastrzelony w Sarajewie w lipcu 1914 rozpoczął się konflikt zbrojny trwający do 11 listopada 1918 nazywany „wielką wojną”, której zakończenie stało się naszą wolnością.
W stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę przypomnijmy sobie dwie zręcińskie historie. Każda wojna przynosi śmierć nie tylko żołnierzy, ale i cywilów.
Moskale, stosowali stary sposób jakim była zsyłka i tam areszt. Polacy byli przetrzymywani w nieludzkich warunkach. Dlatego w Kijowie powstał „Komitet Pomocy Ofiarom”, który wykupił i wyremontował willę z zabudowaniami gospodarczymi gdzie za zgodą władz byli więzieni rodacy w bardziej znośnych warunkach.
Szybko zapełnił się barańcami z Galicji. Inteligencję umieszczono w pokojach głównego budynku, starszych wiekiem oraz chłopów i robotników w oficynach, młodszych w rozległej szopie, wyścielonej słomą. Był to tak zwany Polski Dom Więzienny w Kijowie. Zwany również ”arestnym”.
Do tego domu trafił również liczący wtedy już przeszło osiemdziesiąt lat Ludwik Bałka, syn Mikołaja ze Zręcina. Smutna jest jego historia naznaczona niewyobrażalnym cierpieniem jako dziadka i jako człowieka, cierpieniem psychicznym i fizycznym.
Otóż ten starszy człowiek ze Zręcina został wywieziony przez Moskali z zemsty ponieważ stanął w obronie swojej wnuczki i swojego dobytku. Niestety zbrakło sił. Na jego oczach rosyjscy żołnierze jak dzikie bestie zgwałcili i zabili wnuczkę, a jego wywieźli.
Jak bezsilność wobec niemożności pomocy, wobec cierpienia i męczeńskiej śmierci najbliższej osoby musi boleć, świadczy ten cytat, który jest opisem ostatnich chwil jego życia na zsyłce: „Żalił się starzec ustawicznie na swoją straszną dolę, płakał na wspomnienie wnuczki, szukał w spowiedzi ulg dla swych cierpień, a gdy wiek i doznane udręczenia powaliły go na łoże, gdy opuściły go do reszty siły fizyczne, gdy bezwładny nie mógł podnieść się z pościeli, gdy począł gnić żywcem na sienniku, owinął w dniu 4 kwietnia 1916 swą szyję ręcznikiem, wetknął w splot łyżkę i skrętem, rozpacznym wysiłkiem rąk, przeciął, przez zaduszenie, nić swego żywota”.
Druga podobna historia działa się w domu Karola Misiaka w Zręcinie na Przylaskach, w pobliżu gdzie dzisiaj stoi krzyż partyzancki, lecz po drugiej stronie Sośnika. Tam stał dom, dzisiaj pasą się tam konie. To tam wydarzyła się kolejna tragedia.
Rosyjski żołnierz chciał również zgwałcić młodą 26 matkę Bronisławę Misiak, żonę Karola. Ta uciekła na strych, widząc, że Rosjanin podąża za nią wybrała śmierć. Skoczyła z dachu. Osierociła trójkę dzieci, a działo się to zaraz po wkroczeniu Moskali do Zręcina. Bronisława była pierwszą ofiarą tej wojny.
Tak więc nie tylko na polu walki tracili życie zręcinianie. Jej grób zachował się do dnia dzisiejszego, rodzina jednak w obawie przed zsyłką, jako powód śmierci podała zapalenie płuc.
Jurek Szczur
|