Kim był ks. Julian Antoni Łukaszkiewicz (1857-1937) i co wiąże go z naszym Zręcinem. To kapłan, patriota, pisarz, publicysta, działacz polityczny i społeczny. Urodził się w Rzeszowie. Pracował w różnych parafiach w Małopolsce Wschodniej oraz w Bawarii, Włoszech i Wiedniu. Zakładał polskie szkoły, ufundował "Dom Polski", opiekował się polskimi legionistami. Po roku 1918 wrócił do Polski i osiadł na Śląsku, gdzie brał udział w organizowaniu plebiscytu. Później powrócił do rodzinnego Rzeszowa. Tutaj zbudował Zakład Wychowawczy dla zaniedbanych chłopców. Kupił parcelę i wybudował okazały budynek, a opiekę nad Zakładem powierzył Misjonarzom Saletynom.
To autor pięknie ilustrowanych "Żywotów świętych", oraz „Dzwony w Krośnie, obrazek z życia”. Właśnie w tej książce opisuje Karola Klobassę oraz Ignacego Łukasiewicza, jest to o tyle ważne, że pisze to człowiek, który może nawet ich znał. Na przekór tym, którzy krytykują dzisiaj Karola Klobasę, mówiąc między innymi: że szkoły i kościół musiał wybudować i zrobił to tylko we własnym interesie, że dbał tylko o swoje sprawy, że herb „kupił', że przybył z Moraw więc nie wiadomo jakiej był narodowości itp. Pomimo takich argumentów ja będę bronił tego człowieka. Przykro jest słuchać takich oszczerstw w stosunku do kogoś, kto już za życia był ceniony przez wszystkie stany w tym chłopskie. Dlatego pytam - co złego jest w pomnażaniu majątku i dzielenia się nim z potrzebującymi?, a przydomek Dobry Pan, niewielu posiadło.
Jego poglądy jako człowieka, jako Polaka poznamy również dzięki ks. Julianowi, w najpiękniejszym jaki słyszałem toście - który Karol Klobassa wygłosił w swoim zręcińskim pałacu podczas wesela.
Więc doceniajmy, promujmy, oraz chwalmy się w pierwszej kolejności tymi, którzy swoim, życiem i postępowaniem pokazali nam szlachetne serca, a takim człowiekiem, z takim właśnie sercem w Zręcinie był nie kto inny lecz Karol Klobassa-Zrencki.
Dzisiaj, autor tej książki ks. Łukaszewicz nazwany byłby, przez niektórych, antysemitą i oskarżony o homofonię, bo pisze o zgodzie pomiędzy Polakami wszystkich stanów, bo nie pozwala wyzbywać się Ojczystej ziemi, bo promuje wszystko to co polskie. Pomimo to sięgnijmy po tę lekturę. Oto fragmenty z książki “Dzwony w Krośnie, obrazek z życia” wydanej w 1900 roku, pamiętajmy Polski w tym czasie nie ma na mapie.
Jurek Szczur
„ Starościną Bolesława była hrabina Karolowa (red. Hrabina Helena Bobrowska Klobassowa). która całą. wyprawę sprawiła Ludwini; Starostą zaś był dyrektor Korecki ( red. Kopalni w Bóbrce). Józefowi i Marysi starostowali Borek i żona Smagały, a hrabia Karol ( red. Karol Klobassa-Zrencki) darował im za cały rok czynsz dzierżawny z karczmy, aby się dobrze zagospodarzyli zaraz z początku.
Po wyjściu z kościoła ( red. Farnego w Krośnie) zaprosiła hrabina Karolowa wszystkich do pałacu na gody weselne. Rześko pędziły konie z powrotem i w pół godziny stanęły przed pałacem hrabstwa Karolów.
(…) Wznoszono rozmaite toasta. na cześć nowożeńców, gospodarzy, i na cześć księdza Wincentego, który nie wysuwając się nigdy naprzód, kierował wszystkiem przezornie, prowadząc każdą sprawę do pomyślnego końca.
Wstał nareszcie hrabia Karol (red. Klobassa Zrencki), i wzniósł końcowy toast: - „Kochajmy się“! - Słowy: kochajmy się - mówił dostojny gospodarz - kończymy zazwyczaj nasze wesela, zabawy i uczty. Piękny to zwyczaj, ani słowa ale jabym radził, abyśmy sobie częściej w życiu przypominali tę zasadę, że Polak powinien z całego serca kochać swego brata Polaka.
W szkole - obok tablicy z napisem: „Módl się i pracuj - należy umieścić drugą z hasłem: - ..Kochajmy się! - W urzędzie gminnym, w Magistracie, w Radzie powiatowej, w Sejmie - niech każdemu wpada w oko hasło: - Kochajmy się. Przy zawieraniu interesów, przy załatwianiu najróżnorodniejszych spraw, przypominajmy sobie naszą zasadę: - „Kochajmy się", ale kochajmy się naprawdę! Wtenczas dopiero może zrozumiemy, co oznacza to hasło, wtenczas przejdzie ono praktycznie w czyn i życie. Tylko przy ucztach i zabawach przypominane, jest pięknym ogniem sztucznym, o którem po za progami sali już się nie pamięta. A nam Polakom bardzo, a bardzo potrzeba, abyśmy się kochali! na prawdę kochali,
nie usty, ale czynem!
Kochać najpierw powinniśmy trzy matki nasze, które nam życie dają. Pierwszą jest ziemia ojczysta, która nas zrodziła, karmi i chowa. Dobra to matka, ale z winy naszej biedna. Bądźmy dobrem i dziećmi i starajmy się pracą, i zapobiegliwością, handlem i przemysłem uczynić ją bogatą. Czy dobry syn pozwoli rękę podnieść na matkę rodzoną, czy pozwoli targać ją, krzywdzić, uciskać? A iluż to jest Polaków takich, którzy sprzedają ojczystą ziemię ludziom obcym nam wiarą i językiem, i uciekają w świat daleki, zostawiając w nędzy tę pierwszą matkę naszą?! Nie nauczyli się oni kochać jej. rzadko kto przypominał im ten obowiązek, więc wobec coraz częstszych przekroczeń w tym kierunku należy zawsze i ciągle uczyć się wzajemnie o tej prawdzie, że jak bez matki, nie mielibyśmy życia, tak i bez ziemi ojczystej, naród polski nie będzie miał życia. Im więcej zaś tej ziemi zdobędziemy i dokupimy od obcych. temci potężniejszą będziemy mieli podstawę. tem silniejsze życie, i niewzruszoną potęgę.
Drugą matką naszą to religia i wiara święta, to kościół katolicki. Kochać go powinniśmy z całego serca, gdyż stara się on nie tylko o zbawienie naszej duszy, ale także o szczęście dla naszego ciała. Widzimy, że gminy, że narody całe, gdy silnie trzymając się swojej wiary, nie imieniem tylko, ale czynami, wówczas stają się niezwyciężonymi. Przykład Żydów i Tyrolczyków niech dla nas będzie zachętą - nauką. Osobiste interesa lub niechęci poddajmy chętnie pod przepis Kościoła; zawsze na tem wyjdziemy dobrze. Kościół podpiera naszą narodowość, i stara się utrzymać ją w sile i czystości, niechże na odwrót naród stara się o niezależność i siłę Kościoła, ale tak szczerze, uczciwie, a wówczas o ten potężny węzeł wzajemności, rozbiją się wszelkie zakusy licznych wrogów, którzy starają się zniszczyć nas różnymi sposoby.
Trzecią matką jest szkoła i oświata. Tylko ten umie zrobić koło, zbudować dom, kto się tego uczył, podobnie i w życiu ten tylko potrafi utrzymać się na powierzchni i dać sobie rady w rozmaitych sprawach i położeniach, kto nauką oświecił swój umysł. Kochać więc powinniśmy szkołę, która daje nam wstęp do dalszej nauki i oświaty. Wstydem dla Galicji jest przymus szkolny. Powinien istnieć przymus inny. przymus wypędzenia ze szkoły. Ludzie powinni nie tylko posyłać wszystkie swe dzieci regularnie do szkoły, ale pchać je tam przemocą i prowadzić jeszcze, gdy skończą przepisane lata szkolne. Patrzcie jak Żydzi sprowadzają na wieś belfrów dla swych dzieci, chociaż one dopiero cztery lat liczą. Płacą, ponoszą koszta wielkie, byle tylko dzieci ich nabrały nieco oświaty i nauki. Wiedzą oni doskonale o tem, że w dalszem życiu bez majątku i posagu, dzieci ich dadzą sobie rady. chwytając się handlu i przemysłu, skoro tylko za młodu postarali się ukształcić należycie ich umysł. Wieśniak gdy ma tylko pięć morgów, już dalej nie powinien dzielić pola. Czem jednak obdzielić synów, gdy ich jest kilku? Odpowiedź krótka: nauką! Jednego wyuczyć rzemiosła, drugiego handlu, trzeciego posłać do fabryki, do szkoły rolniczej lub lasowej. Wszystkie to posterunki, które dzisiaj zajmują Żydzi, powinni zajmować Polacy. Rolnik owoce swojej pracy niechaj sprzedaje w mieście polskim kupcom, i zaopatruje się w towary w polskich sklepach. Trzeba nam jednak wykształcić sobie tych pośredników przez naukę. Jeżeli zaś nie posyłamy dzieci do szkoły, sądząc. że więcej zyskamy gdy zamiast uczyć się, pasą bydło, wówczas krzywdzimy siebie, krzywdzimy dzieci nasze, odbierając im oświaty, która dałaby im w przyszłości sposób do życiu.
Kochajmy w końcu siebie, o tak. kochajmy się nawzajem, ale kochajmy po katolicku, jak Chrystus przykazał. Niech jeden stan nie czuje niechęci ku drugiemu, zarzucając mu popełnione i nie popełnione winy. W każdym stanie, w każdym zawodzie, w każdej rodzinie nawet są dobre i złe jednostki. Złe należy potępić, ale błądzącego trzeba starać się nawrócić, poprawić.
Dobre należy uznać i pochwalić ktokolwiek je wykona, wielki, czy maluczki. Patrzmy dalej jak na koniec naszego nosa, jak na głębokość naszej kieszeni. Patrzmy w przyszłość i pracujmy dla naszych dzieci i wnuków. Poprawmy to, co popsuli nasi ojcowie, a pytajmy się czy nasza praca przyniesie pożytek także następnym pokoleniom? Czy one będą nas błogosławiły, czy będą przeklinały?
Trzymajmy się zasady: to jest dobrem, co jest pożytecznym narodowi, to jest złem, co przynosi narodowi szkodę. W tej myśli i w tym sensie kochajmy się, i łączmy razem, a nie rozłączajmy i wspomagajmy się wzajemnie: chłop pana, mieszczanin inteligentnika, i na odwrót, wówczas dopiero z takiego kochania naród będzie miał pożytek, a frazes toastowy, stanie się hasłem i czynem. Myśmy już weszli na tę drogę w naszej gminie, i widzimy namacalny pożytek z takiej polityki niechże inne gminy i okolice wejdą na tę jedyny drogę, jaka prowadzi do ocalenia ojczyzny.
Kochajmy się, i często przypominajmy sobie ten obowiązek, jaki ciąży na nas Polakach.
Z niedającym się opisać zapałem powtórzyli biesiadnicy hasło: Kochajmy się“ i wychylili kielich na cześć ojczyzny. Potem powstał Zamecki i rzekł:
— Byłem ci ja Szawłem i buntowałem się wbrew prawu o drogę ze dworem, ale stałem się Pawłem, gdy przejrzałem i zrozumiałem swój błąd. Nie posądzi mnie nikt o stronniczość i pochlebstwo, gdy teraz wypowiem życzenie, aby każdy polski szlachcic podobnym, był do naszego hrabiego. To cośmy tu z ust jego usłyszeli, to nie tylko nauka, którą zdałoby się w każdej chacie wydrukowaną na ścianie przybić, aby każdemu codziennie stała przed oczyma, to nie są ładnie brzmiące słowa, to opowieść czynów jego, na które my wszyscy parafianie patrzymy. Tyś to panie hrabio zbudował własnym kosztem kościół, plebanię i w trzech swoich wioskach, trzy murowane szkoły. Tyś kopalni swojej nie sprzedał Anglikom, ani Niemcom, chociaż miljonowe ofiarowali ci sumy. Ty więc kochasz owo trzy matki, o których nam mówiłeś, ty kochasz naród, ty kochasz wszystkie stany i dopomagasz każdemu, kto istotnie potrzebny o pomoc cię. prosi. Niechże ci więc cześć będzie z ust naszych wieśniaczych, dopóki lepiej nie uczci naród twych zasług. Daj nam Boże, abyśmy coraz więcej mieli takich szlachciców, a jeżeli nie każdy może hojną dłonią spieszyć na potrzebę
gminy, w której mieszka, to niechaj każdy przejmie się twymi zasadami, i choć drobnymi czynami udowodni swojej polskość.
Zasad takich chcemy, serc i rozumów takich potrzebuje nasz naród. Żyj nam w jak najdłuższe lata! Oby dzieci i wnuki twoje naśladowały cię.” (…) |